 |
FLAT COATED RETRIEVER
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:10, 28 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
p.s. Zapomniałam dodać, że dziś już kupa była normalna. Poza tym, ze mocno zasierszczona, konsystencja, kolor, wszytko w normie. Czy pies może się zakłaczyć? Teraz jest ten czas, kiedy całe stado mi się futrzy na potęgę... Wszystkie trzy koty 
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jolanta --------------------------

Dołączył: 21 Cze 2010 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z grodu smoka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:32, 29 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Owszem, pies może się zakłaczyć, zwłaszcza gdy wylizuje koty Ach... te sympatie miedzygatunkowe!
Śluz w kale wskazuje alergię na jakiś składnik w pokarmie. Warto zaobserwować kiedy pojawi się śluz i przeanalizować (pisemnie) co psiak jadł w danym dniu. Porównanie kilku kolejnych spisów powinno wskazać ten składnik (lub składniki). Wtedy to coś wyeliminować i po kłopocie
Cykliczność biegunek wskazuje na jakiegoś pasożyta, dlatego proponuję najpierw badanie kału a potem test na lamblie.
Pakowanie w psa kolejnych dawek środków przeciw pasożytom, kiedy nie wiemy z jakim pasożytem walczymy, nie ma sensu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:23, 29 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Witam
Śluz w kale, a raczej kupa w śluzie (dużej ilości, bo tak to wygląda) pojawia się bardzo rzadko, nawet nie pamiętam kiedy ostatnio- góra parę razy. Jesienią pierwsze takie znalezisko zaniepokoiło mnie na tyle, że przy okazji wizyty podpytałam weta- dostałam odrobaczenie i tego typu poradę. Ale pomysł, by poobserwować jego dietę zastosuje, szczególnie, że to dość proste w wykonaniu. Może rzeczywiście alergia, ale przy jego stałej diecie, to raczej na coś z mojego talerza
Jak nic nie wyjdzie w międzyczasie, obserwuje jego urobek, badania nas nie ominą. Niedawno poszło odrobaczenie, a przy kotach (w tym jednym białaczkowym), nie będę karmić całego stada trutką na robaki bez potrzeby. U nas to nie tylko pies..
Przyjaźń międzygatunkowa u nas jest dość szorstka, o wylizywaniu kotów nie ma mowy i Fado już wie, ze takie akcje skończą się dla niego źle Za to koty regularnie zasierszczają mu legowisko i ogólnie sierść aktualnie fruwa nam w powietrzu (wystarczy pogłaskać kota). Na przekór aurze, koty poczuły już wiosnę i dość szczodrze dzielą się swoim zimowym futerkiem z każdym i całym mieszkaniem Dziękuje za info, z racji na to, ze Fado co najwyżej wylizuje sobie łapki, nie wpadłabym na to, że pies może się zaklaczyć. Koty dostają pastę, psu na razie dołożę olej z łososia do karmy, to powinno mu pomóc, na pewno nie zaszkodzi.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:48, 30 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Witam
Stado najedzone i pospane, przede mną jeszcze sporo pracy, jutro rozjazdy, wiec dziś pozwolę sobie życzyć:
Wesołego Alleluja
Smacznego Jajka
i Znośnego Dingusa
Wszystkim dwu- i czworonożnym
Niech Wam się dobrze dzieje 
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Ewa Święcicka --------------------------

Dołączył: 16 Mar 2006 Posty: 11121 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:53, 30 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Najlepszego -Tobie i zwierzakom
Aaaa - i dla Taty serdeczności 
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:05, 30 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Dziękuje i oczywiście przekażę, w końcu to wybraniec Fada, niczym go nie stresuje. Dziś na spacerze razem rozwalili mi smyczkę, od co... coś tam się oderwało, bo tatuś psa nie stresuje komendą, 'nie ciągnij'... Moja wina bo tu parę szaroburych bezdomniaczków dokarmiam, a pies rwie do nich- tyle się dowiedziałam, no i że smycz do naprawy
Także jak najbardziej, życzenia przekażę, a smyczkę obejrzę jutro (mamy zapasową)
Wesołych Świąt 
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:35, 02 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Witam
No i nie może być u mnie spokojnie... Planowałam jechać do weta po kolejnym rzucie wiadomo czego... Pies nie zamierzał czekać i dziś na spacerze załatwił sobie duży opuszek w lewej łapie. Dość rozległe i głębokie rozcięcie, krwawił strasznie i stąd w trybie nagłym wylądowaliśmy w gabinecie wet. Obyło się bez szycia, antybiotyk poszedł, ma śliczny czerwony bandaż (pod kolor obróżki), ja muszę go pilnować, ciągle liże spacery w wersji minimum, namiary na laboratorium mam, jakby rozwolnienia nie ustały, będziemy badać tam i mam nadzieje, że będziemy się szybko goić. Swoją drogą jestem zła na miasto. Miałam naście lat sunię i nigdy żadnego skaleczenia, a tu wystarczyły krzaczki w które najwyraźniej okoliczni mieszkańcy wyrzucają śmieci. Widziałam tam całe butelki po alkoholu, ale to musiało być szkło lub coś równie ostrego Biegamy tam i nie raz Fado się tam zapuszczał, dziś na coś się nadział Jak śnieg stopnieje postaram się je wysprzątać, bo dziś mimo, że szłam tropem Fada nic nie zauważyłam. Jak mawia moja znajomo: masakra Ja nie rozumiem, rośnie na osiedlu parę drzewek, tak trudno wyrzucić coś do śmietnika przy przystanku, tam trzeba ? Przecież nikt nie lubi widoku 'dzikiego wysypiska', od ludziska Za moim płotem już mnie nie obchodzi Tam śmiecić będę Jesienią ktoś tam wyrzucił ciało świnki morskiej, jakby zakopać nie można było, teraz jakieś szkło pod śniegiem.. Ehhh Tyle, że podpytałam i na pierwszy rzut będziemy badać pierwotniaki, jak nic nie wyjdzie, pod kierunkiem trzustki. Pożyjemy, zobaczymy co i jak się ułoży. Na razie się goimy... Fado troszkę się wystraszył unieruchamiania u Weta, poza tym nie stracił humoru, szczególnie, że u Weta pachnie innymi zwierzętami, mało co mnie nie wywrócił tak mu się podobało Ehh to wieczny optymista - najedzony, wypieszczony, że męki właśnie podsypia. Tylko ojciec troszkę zły, chciał popracować parę godzin, a jak zwykle robił za kierowce i to w trybie nagłym - znów będzie na mnie krzyczał, że mam zrobić sobie prawko
Oby dobrze się goiło..
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Ewa Święcicka --------------------------

Dołączył: 16 Mar 2006 Posty: 11121 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:50, 04 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
To macie pecha
Trzymamy kciuki za gojenie się "jak na psie" 
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:58, 04 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Witam
Pecha nie pecha... na pewno skarpetkowca w domu Po wielu próbach: czerwony bandaż odpadł - nie dawał ranie oddychać, podobnie zabezpieczania bandaża plastrem medycznym, sam bandaż się rozlizywał na ciągnące się pasy za łapą Fado zyskał cienką skarpetę dla kilkulatka (nową) na bandaż i gazik jałowy... No i jest rozpieszczany, poza momentami pchania jęzora w w.w. łapę - nie wiem jak z tego się wycofam, ale jakoś widzę go jako cierpiącego kalekę i mu wszystko wolno W życiu nie wyjadł tyle z "mojego talerza" co teraz Aż dziw, że nie mamy problemów żołądkowych...
Jedyny problem, to spacery... Zabezpieczam łapę torbami z folij, a i tak wraca przemoczony, aura nie pomaga. Podejrzewam pazury o tą niszczycielską moc, zabezpieczałam je taśmą, ale i tak wracamy z opatrunkiem do wymiany Nie wiem, dać mu moją grubą skarpetę pod foliowe torby - będziemy szukać rozwiązania. Sama rana nie niepokoi, choć ciągle na gazikach jest ślad krwi, ale mały. Czyli wszystko na dobrej drodze i oby tak dalej ...
Teraz troszkę prywaty... muszę się wypisać... ale może ktoś spojrzy na dane rzeczy inaczej, wbrew propagandzie Siadłam dziś do netu, pies podsypia pod moimi nogami(śpi to nie liże), kot obok, cisza, spokój, no wymarzony wieczór ... I znów zaglądając na fora o potrzebujących zwierzakach czytam " nic dziwnego, to wsiowi ludzie" Nie wiem, awansowałam, zmieniły się moje poglądy, zwyczaje, bo od paru miesięcy mieszkam w mieście? A może już na zawsze jestem spalona, bo nie widzę nic złego w tym, że wychowałam się na wsi i stąd moja rodzina pochodzi... wręcz przeciwnie, uważam, że odpowiedzialność za zwierzę właśnie stamtąd wyniosłam, nigdy mi się nie myliły z zabawkami Raczej obowiązkiem, codziennym, bez względu na moją wygodę, samopoczucie, meble itd .. nigdy nie wybierałam wyglądu, wiadomo, będzie to, co się przygarnie, bo bezdomne- to mi dała wieś. Najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa, to psy przy drodze między dwoma większymi miastami, nie wsiowe, koczujące, bo nie rozumiały, ze ten, kto je wyrzucił z auta po nie nie wróci. Uciekały przed moimi kanapkami, jako dziecko byłam niejadkiem, wiec zawsze chciałam dokarmić.. zestresowane, wylęknione, często na drugi dzień znajdowane już martwe przy drodze... Ile takich ciał przy wiejskich przelotówkach to jak najbardziej miastowe zwierzęta, które się znudziły? Zaczęły niszczyć, urosły za duże lub cokolwiek, co misiowi przytulance nie przystoi? Ile? Moja sunia też przecież była z pod tej drogi ... szczeniak, ledwie co łaziła.
I znów czytam, że kot znaleziony przy takiej drodze na pewno został nakarmiony pasztetową/parówką z folią, bo wsiowi ludzie są za głupi, by zdjąć folie wcześniej.. nie znalazł to na śmietniku, jak pierwszy nie mój kot, którego wiozłam do weta- diagnoza: operacja na kamień nazębny, za droga wtedy dla mnie (podstawówka), rzeczywistość odkryta przypadkiem: wbita kość kręgosłupa dużej ryby na kieł, prawdopodobnie ze śmietnika, antybiotyk od weta się przydał, operacji nie trzeba było robić. Kot wydobrzał. Mnie już nie lubił, w końcu go nieźle zestresowałam Od wsiowy człowiek...No ten głupszy od reszty.. Ten zły, najgorszy, ten na którego najwięcej kasy się zbierze.. zwierze skrzywdzone przez tych wsiowych.. Nie ważne, że pierwszą "boczną sterylkę" na własne oczy widziałam u kocicy mojej sąsiadki jeszcze na wsi, nie ważne, ze syn mojej drugiej sąsiadki nie wybierał persa, nie szukał MACO, lub choćby trikolorki, wziął z schronu kota o którym pracownica powiedziała jedno, ten domu nie znajdzie, bo kuleje.. I to zdecydowało, nie wygląd. Może znał swoje miejsce w szeregu, dla nich resztki- wątpię, napatrzył się i nie udaje, że zwierzę to zabawka, ozdoba, liczyła się jego bieda i to co on może mu dać... DOM, dobry DOM.
To Ci wsiowi, których dobrze znam, sąsiadkę będę nękać o namiary na weta tu, który robi boczne sterylki, jak kiedyś będę miała kcicę do... Są też inni, nie twierdzę, ze nie, tyle że, czy tacy inny jak Ci z miasta? Wątpię. Czy bieda zwierząt na wsiach wynika tylko z tego? Wątpię, bo gdzie ląduje zwierzę z mieszkania w bloku, niechciane? Czy nie przy wiejskiej drodze, ktoś daje mu Freedom? Naiwnie wierząc, że wychuchany pieszczoch tam sobie poradzi? Moja sąsiadka tak wzbogaciła się o rudego MACO.. czy chciała, czy nie, nie miała serca nie nakarmić.. A w parę miesięcy po tym czytam na pro-zwierzęcym forum, że ktoś uratował MACO przed wsią, co prawda wet stwierdził, ze kocica zdrowa, sterylizowana, śladu pchły, czy skołtunienia długiej sierści nie stwierdzono, ale by zyskać przyklask, bo zgarnięto trikolorkę z pod wiejskiej drogi, kota w typie, pięknego, zadbanego... nikt nie wystąpił w obronie kogoś, właściciela, dzięki któremu, była zdrowa, bez pasożytów, wyczesana, ważne, że MACO, trikolor na wsi.. Jak kocica mojej sąsiadki (byłej) też MACO, ruda i też zadbana z odpowiedzialną opieką.. nieważne, ze wsi rasowe koty się ratuje, bez krztyny rozsądku, niech tam zostają zwykłe burasy.. Jakby cierpienie miało kolor futra, lub podobieństwo do rasy... Masakra, czego uczą w praktyce, może wbrew woli, takie pro-zwierzęce fora... szarak z pod mojego domu w mieście (jak najbardziej) mniej czuje głód od kota w typie MACO? Dwie moje sąsiadki, byłe, nadal na wsi, jedna wbrew woli, drugiej nie pytałam, mają koty w typie MACO, rude chodliwe- zadbane, dobrze karmione , leczone, ciekawe kiedy jakiś mieszczuch łasy na wygląd je "uratuje" ze wsi, tym łatwiej, ze koty wypieszczone, więc ufne, same podejdą do człowieka... Moje tu w mieście burasy, są na co dzień objadane przez jak najbardziej miejskie psy, puszczane luzem całą dobę, przy przelotówce, na której mimo mojego małego stażu już widziałam na własne oczy, jak samochód zabija psa... niby nic się nie dzieje, ciało psie leci parę mertów w powietrzu, ląduje na poboczu, parę minut później można co najwyżej wykopać dół pod ciałko.. samochód staje na pobliskim parkingu, sprawdza kierowca, czy nie ma szkód, czy pies żyje, nie sprawdza... Nadal większość psów tu lata całą dobę, ale to ze wsi trzeba ratować, to na wsi jest źle, miasto sobie poradzi, najwyżej wywiezie na wieś... Tam mieszkają ludzie, którzy jak chcą dać pasztetową kotu, to są za głupi, by obrać ja z folii, w mieście wiadomo, kot nażarł się ze śmietnika.. Od co.
Bywam na takich forach, mało już piszę, bo szkoda mi moich nerwów, raz,słowem raz, ktoś zareagował i napisał, że na wsi zwierzęta mają często źle, za to w mieście są traktowane na zasadzie zabawki, lub trute, nie wiadomo co lepsze.. raz.. może rozliczajmy ludzi, a nie ich meldunki? Tak będzie uczciwiej.. Nie ratujmy zwierząt ze wsi, ale od złych opiekunów, a wszystkich traktujmy równo.. Ja do mojego białoczkoewgo, nawet nie wiedziałam, że praktykuje się badania krwi u zwierząt, dokształciłam się na szybko, by takiego kota mi życie podesłało, wczśniej były szczepienia, odrobaczenia, najwyżej jedna seria antybiotyku i to wystarczało- do takiego weta chodziłam i taka wiedza zapewniała dobrostan miom podopiecznym- dokształciłam się i zmieniłam weta dopiero po tym kocie, gdy poprzedni sugerował, że mogę go tylko uśpić, czy miała tu do rzeczy coś wieś, nie.... wiedziałam tyle ile wystarczało na dany moment, nie bez błędów, jak zaszła potrzeba, dowiedziałam się wiecej.. więc moze dajcie spokój wsi, oceniajciue ludzi. Sama wyciagałam kota z piwnicy, po wypadku, bo ludzie ze wis nie chcieli go leczyć/ wydawać na niego... ale to ludzie, nie ich meldunek decydował i to ocenaijmy, skończmy z przypisywaniem wis wszytkiego co najgorsze, bo nie wiadomo, co gorsze dla zwierzęcia, wieś, czy miasto.. to ludzie, konkretni decydują.. Wybaczcie prywatę, ale już po raz enty spotykam się z wręcz niewiarygodnymi oskaręzniami w stosunku do wsi- nikt kto tam żyje, miał kurę, krowę, to nie są ludzie którzy świadomie karmią zwierzęta folią, wieś ma sporo za uszami, ale czy miasto traktujące zwierze jak miłą przytulankę do czasu gdy się znudzi, jest lepsze? Wątpię. A jak częste jest ratowanie rasowców ze wsi, tak samo bardzo dobrze się traktuje domy, które chcą tyko rasowego kociaka, nie dachowca, jakby kot, to był jego wygląd... Ale co tam wychwala się takie miejskie domy, posuwa pod nos rasowe, albo przeprasza, ze to już nie kociak ale dwu/trzy letni kot.. Stop, jak komuś zależy by dać dom, adoptować, to nie szuka w typie, ale potrzebującego. W typie kociaka to się kupuje w hodowli za tysiaka, albo więcej, za darmo jak ktoś bierze, to nie ma co chwalić, bierze inaczej musiałby zapłacić ciężką kasę... Wybaczcie prywatę, w końcu się we mnie przelało, bo bez względu na meldunek, ja zawsze będę ze wsi, za dużo stamtąd wyniosłym, by dziś o tym zapomnieć, bez względu na zameldowanie.. A życie zwierząt bywa brutalne, bez względu na zameldowanie ich opiekunów, to ich trzeba piętnować, a nie ich meldunek... Kto mi da gwarancje, ze mój zwierzyniec jest ze wsi? Wszytko przygarnięte z bezdomności, a tak naprawdę, czy ze wsi, czy z miasta- ja nie wiem. Czy ja stałam się lepsza dla niech, mądrzejsza, bo zmieniłam meldunek? Absurd? Taki sam, jak podejrzewania, ze ktoś nakarmił pasztetową/parówką bo był wsiowym ludziem No może na tyle... Czytajcie takie fora z rozsądkiem, proszę, oni wiedzą co robią, na zwierzę skrzywdzone przez polską wieś zbiera się więcej, stąd takie opisy przy kocie znalezionym przy drodze, potrąconym, stąd nikt nie zadaje sobie pytania, czy to był wiejski kot, czy wywieziony na wieś... Ogólnie pisze się to, ze czym pójdzie pieniądz, niestety.. niekoniecznie w zgodzie z prawdą. Ehh wybaczcie poniosło mnie, miałam przerwę w necie z znów czytam , wieś to, tamto, jakby na wisach nie mieszali ludzie tylko jakieś potwory, nie tak to wygląda, nie trudno o przykłady złego traktowania zwierząt na wsiach bo tam jest ich dużo więcej, u różnych ludzi, często takich, którym trudno zadbać o samych siebie, tam tak prężnie nie działa MOPS czy OS, ze wsi nie wywozi się tych niepotrzebnych, tam są... Wiele się na to składa. Ale czy miasto jest lepsze- wątpię. I do końca zyciea nie zapomnę Ekspresu Reporterów z przed lat. kiedy to wyciszana Katarzyna Sienkiewicz grzmiała, że na wsiach to nie jest społeczeństwo, ale swołeczeństwo, od swołycz... w obronie, dziś powiedzielibyśmy "zbieraczki". No cóż, powiem jedno, ja się nie zmieniłam i nie zmienię, nadal będę ta "swołocz"... bez względu na meldunek. Koniec i bez komentarza. Kto zrozumie to dobrze, kto nie, nieważne, mam swoje życie, przekonywać nie będę.
Koniec prywaty. Ehh musiałam, za dużo czytam takich wpisów miłośnikó zwierząt.. za dużo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Ewa Święcicka --------------------------

Dołączył: 16 Mar 2006 Posty: 11121 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:25, 05 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Poryczałam się czytając Twoją bardzo rzeczową wypowiedź
Masz rację we wszystkim, co piszesz - to charakter i wychowanie ma wpływ na zachowanie, nie meldunek.
Czy mogę kraść Twoje przemyślenia, bo warto je upowszechniać 
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 1:10, 06 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Witam
Jeśli uważasz, że do czegoś może to się przydać, to oczywiście...
Osobiście mam troszkę moralniaka, bo dość mocno się tu wyżaliłam.. Ale tak już mam, do czasu coś sobie we mnie cicho siedzi, aż się przeleje, taki charter niestety.
Fado wymyślił sposób na skarpetkę, zdjąć jej nie potrafi, albo się nie waży, to choć wylizuje tak, że suchej nitki na niej nie uświadczy Czyli pilnujemy, troszkę go stresuje, ale i tak bilans jest na duży plus- ciągle coś dostaje do podjadania, bo przecież taki biedny Mam nadzieje, że za parę dni już nie będę musiała go tak ostro pilnować na tyle się to zabliźni. Na razie boje się, ze to rozliże i wrócimy do punktu wyjścia.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:09, 14 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Witam
"Kojarzy" ktoś psa/sunię flatopodobną na dziesiątej w Lublinie? Wczoraj z Fadem natknęliśmy się na biegającego luzem takiego pieska. Niestety niewiele więcej wiem, bo Fado się rozszalał Piesek może by i do nas podszedł ale moja chol.. zaczęła skakać, piszczeć i bieda zwiała.. Pies czarny, kudłaty, z wyglądu bardzo chudy Flat, choć z boku się mu nie przyjrzałam, więc sylwetki nie ocenię. Na pewno był bardzo chudy i mokry. Nie wyglądał/a na zadbanego, raczej bezdomnego. Obroży nie miał/a albo była czarna i nie dostrzegłam. Wiem tu o jednym flacie, ale to na pewno nie był on... Pierwszy raz ją/go widziałam.
Fado oczywiście rozlizał ranę, nie wprost, jak spałam tak namoczył bandaż z skarpetą, że rana się rozeszła, mimo, że opatrunek pozostał cały Zdolny szkodnik Na chwilę obecną jest już na tyle dobrze, że łazi w samej skarpecie, ale jeszcze pilnować muszę... A byłoby już po wszystkim, gdyby nie ten jęzor
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jolanta --------------------------

Dołączył: 21 Cze 2010 Posty: 376 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z grodu smoka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:17, 15 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Nikt przed Tobą nie zgłaszał flata, który się błąka w Lublinie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Ewa Święcicka --------------------------

Dołączył: 16 Mar 2006 Posty: 11121 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:36, 15 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Można tylko poprosić nasze lublinianki, żeby zasięgnęły języka ......
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
lotta --------------------------

Dołączył: 30 Paź 2011 Posty: 144 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:51, 18 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Sprawa pieska/pieski wyjaśniona... prawdopodobnie to mieszkaniec/a pobliskich bloków na samodzielnej akcji... W każdym razie już jej/jego więcej nie widziałam, a rozglądałam się.
Dziękuje 'lubliniankom' za wieści
Fado ma białą, zupełnie nie pod kolor czarnych poduch, bliznę na łapce.. smarujemy wazeliną, bo tłuszcz, jest najlepszy na blizny. Biedak, wstyd się przyznać, do dziś chodziłby w 'zabezpieczonej' łapce, gdyby nie to, że jestem dyslektykiem.. po prostu pomyliłam lewą łapkę z prawą i na spacer obandażowałam tą zdrową, na wszelki (w domu chodził już bez bandaży).. Oczywiście zorientowałam się już po spacerze, nic złego się nie stało i już spokojnie chodzi bez domowych sposobów na odizolowanie łapy od chodnika Biedak pewnie nieźle się zdziwił, gdy zapalczywie bandażowałam mu prawą łapę
Mamy też kaganiec na paszczy. Niestety konieczne skrócenie spacerów, by łapka się wygoiła, zaowocowała dość specyficznym zachowaniem Fada.. Biegł do najbliższego trawnika, schylał główkę i język chodził jak u węża, który bada nowe otoczenie.. Chował się by za sekundę sięgać ziemi i tak w kółko.. To niestety nie sprawa zainteresowania samymi eksperymentami, ale nowy objaw jego nie radzenia sobie z nadmiarem bodźców, tak to odczytuje. Pigułki z żwaczem dostaje już regularnie, nie pomagają. I tak mam psa, na bardzo obrażonych łapkach, ogon piąty, na spacerach Fado się nie godzi, już trzeci dzień obrazy, strach pomyśleć, co będzie,, jak przejdzie do fazy buntu , na spacery z kagańcem... nawet siku, zamiast od razu, robi po jakiś 20 minutach Za to ja mam luzik, pies nie ciągnie, nie sprowokowany aktywnie (inny pies aktywnie go zaczepiający) chodzi przy mojej nodze, do czasu do czasu próbując strącić kaganiec Mi jest dobrze, mam w miarę posłusznego psa na smyczce Ale jak patrzę na niego, żal mi go, na razie nie widzę tej radości z spacerów, co kiedyś... Obraza dominuje.. jak zwykle radośnie dobiega do drzwi, gdy wie, ze idziemy, ale radość się kończy w momencie założenia kagańca I mamy cztery obrażone łapki i ogon piąty Do laboratorium nawet nie doszłam, wyszła żywa glista w kale Teraz trujemy je. I tak niestety kaganiec zostanie na Fadziej mordce, przytulam go i pocieszam na spacerach.... może przywyknie, bo nie mogę miesiąc w miesiąc dawać mu odrobaczenia Popróbuje kiedyś, czy już może zmądrzał na tyle, by mu zdjąć kaganiec, ale nie teraz i nie za dni kilka... Może przywyknie i znów będzie radosny na spacerze. No tyle u nas... jakoś leci.
Pozdrawiam Wszystkim i dziękuje lubliniankom za kontakt
Pozdrawiam Ciepło
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|